środa, 29 czerwca 2011

oo zgrozoo!

Dzisiaj o północy poznam swoje wyniki maturalne. Cała się trzęsę, bo od tego naprawdę zależy bardzo wiele... Trzymajcie kciuki. ;)

poniedziałek, 27 czerwca 2011

mój włoski [!]

Naukę drugiego języka biorę całkowicie na poważnie. Nauczyłam się już parę podstawowych zwrotów i przyznaję się, że idzie mi to całkiem łatwo. Nie mówię o gramatyce, ale ogólnie o łatwości zapamiętywania słownictwa.

Dowiedziałam się też, że na Jagiellońskim albo na Pedagogicznym (na które najprawdopodobniej będę składać papiery) istnieje możliwość udziału w zajęciach z języków obcych. Cena takich kursów jest dużo niższa niż w szkołach językowych. Skorzystałam również z wiedzy moich koleżanek ze strony wizaż.pl, które naprawdę wiele wiedzą o życiu na uniwersytetach. :) Zawsze można na nich polegać, ponieważ mówią prawdę, prawdę i tylko prawdę. Jednak z Wizażanek właśnie poinformowała mnie, że na UP w Krakowie są zajęcia prowadzone przez bardzo miłą Panią Profesor z języka włoskiego.

Ale teraz muszę poznać się "bliżej" z tym językiem, osłuchać się z nim i zapoznać z podstawowym słownictwem. Nie chciałabym iść na takie zajęcia zupełnie zielona :)

Pozdrowienia dla "Anonima", który uważa, że mój blog nie ma nic wspólnego z samorozwojem. Okej, może nie mam takich możliwości jak inne blogerki, ale tylko dlatego, że mieszkam w takim mieście w jakim mieszkam i po prostu mój "samorozwój" jest ograniczony, ale nie z mojej winy. Ja uważam, że nie marnuje swojego czasu.

niedziela, 26 czerwca 2011

obsesyjna miłość

Ale się wkopałam.... Pokrótce postaram się Wam przybliżyć moją obecną sytuację. Mam kolegę, z którym znamy się od najmłodszych lat. Ten kolega od roku jest z dziewczyną. Jednak wyraźnie do siebie nie pasują. Nie pasują?! To mało powiedziane. Ona codziennie chce się z nim widywać, nie pozwala mu wychodzić do znajomych czy czasem napić się piwa z kolegami. On jest osobą strasznie nerwową i wyraźnie ma już tego dość.

Ta dziewczyna próbowała się ze mną zaprzyjaźnić i oczywiście byłam jak najbardziej "za", aż do dnia dzisiejszego, kiedy to zostałam oskarżona o to, że chcę zepsuć ich związek. Zawsze, gdy się kłócili, przychodziła do mnie, płakała, ja ją pocieszałam i starałam się pomóc. Dawałam całą siebie, żeby im się tylko udało i żeby się godzili. Dzisiaj w nocy dostałam sms: "Podniósł na mnie rękę i uderzył!!!". Przeczytałam go dopiero rano, bo o 1 w nocy już spałam... strasznie się przestraszyłam, co takiego mogło się między nimi wydarzyć, że on byłby w stanie podnieść na nią rękę!

Poszłam do tego mojego kolegi i chciałam dowiedzieć się więcej, czy jej się nic nie stało itp. I powiedziałam mu, że dostałam takiego sms w nocy. A on do niej zadzwonił i sprzeklinał, że robi z niego damskiego boksera itp. Nagle, zadzwoniła do mnie i dostałam za swoje.... że wtrącam się w nie swoje sprawy, że po co do niego poszłam, że wszystko spieprzyłam między nimi i że to przeze mnie ich związek się rozpadł....

Błagam Was. Czy to ja jestem nienormalna w tym świecie, czy to świat dookoła mnie oszalał?! Chciałam dziewczynie pomóc, a ona z "gębą" na mnie... Strasznie się na niej zawiodłam. Przysięgam, że już nigdy nigdy NIGDY nie będę mieszać się w związki innych osób!

piątek, 24 czerwca 2011

pomidorooos!


Właśnie siedzę przed komputerem, patrzę jak pada deszcz za oknem i jem trzeciego pomidora z rzędu. Chyba zostanę pomidorowym maniakiem. Są teraz zdecydowanie najlepsze, bo mają taką mięciutką skórkę, a nie skórzysko (jak w zimie). Co prawda, również mnie dopadła ogólnoeuropejska akcja "antypomidorowa" i "antyogórkowa", ale zostało mi to wybaczone. :)

Uwwwwwielbiam je!

poniedziałek, 20 czerwca 2011

powrót do normy

Wreszcie odbiłam się od dna... Wczoraj wieczorem siedząc w swoim pokoju, usłyszałam dzwonek domofonu. Podnoszę słuchawkę i słyszę jego głos. Od razu ugięły mi się nogi w kolanach... Powiedział tylko "czekam". Bałam się wyjść do niego, bałam się że ta rozmowa może tragicznie się skończyć dla naszego związku.

Czekał na mnie w aucie. Bez słowa wsiadłam. Pojechaliśmy nad staw (nasze ukochane miejsce). To była krótka piłka:

- Wiesz, że zachowujemy się jak para nadętych gówniarzy? - powiedział.
W jego słowach słyszałam tyle złości, że aż przeszły mnie ciarki. Dowiedział, że o moich weekendowych "wojażach" po dyskotekach, o nadmiarze alkoholu, o rannym powrocie do domu. Widocznie, któryś z naszych "życzliwych kolegów" go poinformował. Nie tłumaczyłam się z tego, w sumie to nawet mi na to nie pozwolił.
- Nigdy więcej nie chodź na imprezy, nie informując mnie o tym wcześniej. Gdyby coś Ci się stało, nawet nie wiedziałbym gdzie Cię szukać. Zachowuj się odpowiedzialnie, bo wiem, że jesteś inna niż wszystkie dziewczyny w Twoim wieku. Upijając się nie stajesz się bardziej dorosła, a może to tylko źle się skończyć. (brr.... mówił jak mój tata).

Pokornie schyliłam głowę. Usłyszałam krótkie "przepraszam", on usłyszał to samo. Pogodziliśmy się. I ustaliliśmy nowe zasady np: musimy więcej rozmawiać o nas, a nie ukrywać uczuć w środku.

Po tej rozmowie nagle poczułam się znów jak 13latka rozmawiająca z mamą o tym, co to jest seks i alkohol... Wiem, że każde z jego słów powiedzianych w moim kierunku wypełnione było ogromną troską i obawą o moje zdrowie. Był taki kochany podczas tej rozmowy...
Potem mocno mnie przytulił, ucałował i wszystko się nam poukładało :)

niedziela, 19 czerwca 2011

zaniedbanie!

Na początku tego posta najchętniej od razu bym go zakończyła. Jestem przykładem osoby, która w przeciągu tygodnia potrafi spieprzyć sobie życie. Doszczętnie. Z moim chłopakiem dalej się nie pogodziłam. Nie wiem, co z tego będzie... Ani on, ani ja nie potrafimy schować "dumy" do kieszeni i wyciągnąć ręki. Błagam Was, nauczcie mnie pokory i myślenia!

Zaniedbałam nie tylko swój związek, ale również zdrowie i wygląd. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że ten weekend spędziłam pod wpływem alkoholu. Cały. Nawet teraz czuję, że nie jest ze mną wszystko ok. To jakaś jedna wielka tragedia. Bez niego nie daję sobie rady.... Wszystko jest szare i niby alkohol pomaga mi "pokolorować" swoje życie? Boże, gadam jak alkoholik.

Wiem, ze w życiu będę miała jeszcze dużo, dużo innych większych i mniejszych problemów, ale na chwilę obecną to jestem w totalnym dołku. Nie mam pomysłu ani na siebie, ani na swoje życie. POMOCY! :(

poniedziałek, 13 czerwca 2011

kłótnia

Pokłóciłam się z moim facetem. Bardzo... Najlepsze w tym jest to, że wcale nie miał powodu do obrazy... Tylko tyle napiszę, bo na więcej nie mam siły.

czwartek, 9 czerwca 2011

gdańskowy weekend!

Co za miła niespodzianka! Spędzę weekend w Gdańsku! Cieszę się niesamowicie, tym bardziej, że mogę tam poznać niezwykle ciekawych ludzi. Platforma Obywatelska organizuje kongres, a że akurat w mojej miejscowości mieszka jeden z posłów (notabene jest to ojciec mojej koleżanki z liceum i podstawówki) zabiera on grupę młodzieży ze sobą, właśnie na ten kongres.

Nie mieszam się za bardzo w politykę, bo nie jest to dla mnie zbyt ciekawy temat, ale po co mam spędzić weekend w domu, skoro za darmo mogę przejechać się do Gdańska? Jedziemy z moimi koleżankami z byłego liceum, dlatego może być naprawdę sympatycznie. :) Szkoda tylko, że pogoda ma być nie za fajna. Ponoć przez cały weekend ma padać. No, ale trudno. Przestajemy tyle narzekać, bo zaczynam się robić jak typowy POLAK! Milion powodów do narzekania!

PS. Dzisiaj bierzmowanie brata mojego faceta = kolejna rodzinna impreza pt. "Uśmiechaj się do wszystkich, ciesz się ze wszystkiego i uważaj na ciastka, bo o linię trzeba dbać" :)

środa, 8 czerwca 2011

Ja chcę pracować!

Aaaaaaa! Moja psychika powoli wysiada... Przed maturą oddałabym wszystko, żeby tylko spędzić chwilę przed telewizorem z kawą i dobrą książką. Teraz dostaję szału, gdy wstaję kolejny dzień i nie mam nic do roboty.... Mój pokój już błyszczy, obiady ugotowane na najbliższy tydzień, okna umyte, auto czyste, nawet skosiłam TRAWĘ! Dlaczego nie mogę dostać tej cholernej pracy?! :( Nie wytrzymam do października siedząc przed tv i oglądając Brzydulę.

Wczoraj dowiedziałam się, że moi rodzice wyjeżdżają na wakacje do WŁOCH! Rozumiecie? Do Włoch! Poproszę ich żeby przywieźli mi jakąś książkę i to będzie pierwsza włoska książka, którą sobie przetłumaczę, gdy już nauczę się tego pięknego języka :) Zazdroszczę im jak cholera... takie piękne miejsce. Rodzice mają w tym roku 20 rocznice ślubu, więc w pełni należy im się taka wycieczka.

Pozdrawiam wszystkie bezrobotne kobiety :*

wtorek, 7 czerwca 2011

"I że Cię nie opuszczę... czyli love story"



Przeczytałam drugą część mojej "Biblii" i niestety się zawiodłam... "I że Cię nie opuszczę...." niestety nie okazało się tak rewelacyjne jakbym się spodziewała.

W skali od 1 do 5, oceniam na 3. Stanowczo brakowało fabuły!!! Książka ta jest idealna dla kobiety, która zastanawia się nad wyjściem za mąż. To typowa Biblia Małżeństwa. Nie tego się spodziewałam...

Liz i Felipe dowiadują się, ze z przyczyn niezależnych (nie chcę zdradzać szczegółów, bo może któraś z Was zdecyduje się, żeby ta książkę przeczytać) muszą się pobrać. Chociaż wcześniej przysięgali sobie, że nigdy do tego nie dojdzie... I w sumie dalej nic się nie dzieje... jeżdżą po świecie i Liz dowiaduje się jak wygląda małżeństwo w różnych kulturach całego świata. Oczywiście, zakończenie przepełnione radością i szczęściem ogółu.

Nie, nie, nie... To nie to, co chciałam przeczytać jako kontynuację "Jedź, módl się, kochaj".

niedziela, 5 czerwca 2011

"Jedz, módl się, kochaj..."

Odkryłam swój nowy cel!!! Nauczyć się języka włoskiego.

Ostatnio w moje ręce trafiła książka pt. "Jedz, módl się, kochaj". Muszę powiedzieć, z ręką na sercu, że dawno nie przeczytałam takiej pozytywnej książki. 108 krótkich rozdziałów dzieli się na 3 części. Pierwsza dotyczy pobytu głównej bohaterki (a zarazem autorki książki) we Włoszech! Kobieta po rozwodzie szuka w tym kraju przyjemności. Je włoskie potrawy i właśnie UCZY SIĘ WŁOSKIEGO! Muszę powiedzieć, że jest on całkowicie niesamowity! Jest jak poezja... jak sztuka. Taki, taaaki włoski! Całkowicie się nim zafascynowałam! ;) I postanowiłam, że od października zapiszę się do szkoły języków obcych (jeżeli wyprowadzę się do Krakowa) i nauczę się włoskiego, ale nie dlatego, że kiedyś mi się przyda... tylko dla własnej PRZYJEMNOŚCI!

Ale wracając do książki. Kolejna część do podróż bohaterki do Indii, gdzie poznaje tajniki indyjskich medytacji w aśramie, pobiera nauki dotyczące kontaktów z Bogiem. Odkrywa swoją pobożność, która pomaga jej od tego momentu, uporać się z depresją i rozwodem...

Trzecia część to Indonezja (pobyt na Bali). Znajduje równowagę, która tak bardzo była jej potrzebna po tych ciężkich przeżyciach ostatniego roku. Poznaje wielu przyjaciół w tym Felipe. Jest on Brazylijczykiem, który ponownie sprawi, że serce Elizabeth zabije mocniej na nowo ;) Jednak zarówno autorka jak i jej nowo poznany "przyjaciel" obiecują sobie, że NIGDY, przenigdy nie zdecydują się na ślub, ponieważ rozwód za bardzo boli. Nie chcą, aby magia chwili jaką przeżywają, zniknęła.

Teraz wzięłam się za drugą część pt." I że Cię nie opuszczę...". :)