niedziela, 24 listopada 2013

"Mamo, mamo! Kocham Cię!"

Byłam dzisiaj świadkiem niesamowitej sceny w tramwaju. Może dwuletnia dziewczynka siedziała w wózku, mama wraz z tatą byli na siedzeniach obok. Mała zainteresowana była kawałkiem gazety, który umiejętnie miętosiła w rączce. Po chwili krzyknęła na cały tramwaj: "Mamo, mamo! Kocham Cię, wiesz?" Owa mama uśmiechnęła się do swojej pociechy i aż oczy jej się zaświeciły. Cóż to musi być za niesamowite uczucie wiedzieć, ze stworzyło się taką małą istotkę, która kocha Cię z całego serca i dla której jesteś całym światem.
Mamy swoich rodziców, których na co dzień nie doceniamy. Nie zauważamy, że bez nich życie byłoby jakieś 200% trudniejsze, bardziej wymagające... Na co dzień nie doceniamy w ogóle nic, co zostało nam dane. Natomiast, gdy już tego nie ma, zdajemy sobie sprawę jakie to było cenne. Jaki ten ktoś był ważny.
Nie wiem dlaczego wzięło mnie na takie sentymenty. Może to ta jesienna pogoda z oknem, może ta dzisiejsza sytuacja w tramwaju.
Chyba obudził się we mnie instynkt macierzyński. Chyba najwyższy czas. Gdy pomyślę, że mama w moim wieku miała już brzuszek ciążowy... W dzisiejszym świecie wszystko się poprzestawiało. Kobieta rodzi swoje pierwsze dziecko średnio po 29 urodzinach. Czy to jest normalne? Ale kiedy mamy znaleźć czas na rodzenie tych dzieci? Najpierw studia, nauka... Później trzeba znaleźć pracę (cud jeśli w ogóle się ją znajdzie). Następnie jest czas na karierę zawodową i budowanie swojej "pozycji". To trochę trwa. A później budzimy się, że nie mamy ani bliskiej osoby przy boku, ani planów odnośnie zakładania rodziny a do najmłodszych też już się nie należy. I co wtedy?
Wydaję mi się, że w dzisiejszym świecie poprzestawiały nam się priorytety oraz system ogólnie przyjętych wartości. Na pierwszym miejscu jest pieniądz, dopiero później rodzina. Ale czy bez pieniądza jest sens zakładania rodziny? Jest to swoisty ciąg przyczynowo-skutkowy. Mamy pieniądze (harujemy całymi dniami nie mając czasu na NIC!), nie mamy czasu na rodzinę. Mamy czas, wówczas z pieniędzmi jest słabo, albo na dzieci jest już za późno. Taki ten świat skomplikowany.
Najważniejsze, żeby zdać sobie sprawę z tego, że życie nam ucieka... I z niektórymi rzeczami nie możemy czekać na ostatnią chwilę. Nie mówię, że teraz pragnęłabym zostać mamą, bo jestem zbyt mało dojrzała (może nawet  w ogóle.... ?), ale chciałabym przytulić kogoś, kto będzie całkowicie mój (i mojego partnera/męża). Kogoś dla kogo się żyje, pracuje, poświęca każdą minutę. Kogoś kogo się ślicznie ubiera, czesze... <3

Koniec wywodu na temat macierzyństwa. Agnieszka, dość! ;)

piątek, 15 listopada 2013

Kolejny miesiąc, kolejne cele

Niedawno skończył mi się karnet na siłownię i zajęcia fitness w klubie Platinum. W niedziele wykupię nowy, ponieważ bardzo mi się podobało. Przez ten miesiąc chodziłam na różne ćwiczenia grupowe, m. in. Brzuchomania (intensywne ćwiczenia na brzuch dzięki, którym w końcu zaczynają pojawiać się zarysy mięśni brzucha! ), ATB ( "ogolnorozwojowe" ćwiczenia kształtujące sylwetkę), STEP (zajęcia, które chyba najbardziej mi się podobają, ponieważ ćwiczą nie tylko mięśnie i poprawiają kondycję, ale również pracują nad moją pamięcią, aby ogarnąć te wszystkie choreografię). Co tydzień zmieniam zajęcia, żeby przypadkiem któreś mi się nie znudziły.
W niedziele zapisałam się również na ZUMBĘ. Nigdy nie byłam, ale słyszałam o niej same pozytywne rzeczy.
Dzisiaj zamówiłam sobie również nową płytkę Ewy Chodakowskiej "Skalpel - wyzwanie". Jest to kolejna seria. Do tej pory nie ćwiczyłam z Ewką regularnie, tylko dlatego, że wolałam zdecydowanie MEL B. Ale odkąd zapisałam się do jej fanpage'u na Facebook'u i zobaczyłam te wszystkie listy i zdjęcia kobiet, które przeszly metamorfozę, postanowiłam że też spróbuję. Zrobię sobie zdjęcie przed miesiącem ćwiczeń z Ewą i po. Efekty wstawię może nawet tutaj ;) Zależy czy będą znaczne.
A co do diety... cóż. Na pewno pozostawia wiele do życzenia, ale nie jest aż tak źle. ;) Oczywiście, będzie lepiej!



poniedziałek, 11 listopada 2013

Życie jest jak teatr

Życie jest jak teatr, w którym każdy z nas ma do odegrania swoje osobiste role. Tylko od nas, tak naprawdę, zależy jak nasze losy się potoczą. Dla niektórych najważniejszą życiową rolą będzie realizowanie się jako prezes wielkiej korporacji, a dla innych bycie dobrą matką czy też ojcem. Dlaczego pojawiły się w mojej głowie takie przemyślenia? Z powodu pisania pracy licencjackiej na temat "funkcjonowania w roli kobiety we współczesnym świecie". 
Leżę sobie teraz pod kocem, rozpaliłam sobie w swoim pokoju świeczki i zastanawiam się nad tym jakie role mi zostały przypisane w życiu. Na chwilę obecną jestem córką, studentką, dziewczyną. Czy poradzę sobie, gdy pojawi się również rola żony i matki? Czy każdy nadaje się do pełnienia takich ról?
Życie kobiety we współczesnym świecie jest niezwykle stresujące. Potencjalnie jeszcze tego nie wiem (bo właśnie to mam udowodnić lub obalić w swojej pracy licencjackiej), ale według mnie jest to szczera prawda. Niedość, że muszą pracować, czasem dokształcać się to w dodatku nierzadko są matkami dwójki czy trójki dzieci, żoną zapracowanego faceta oraz córką starzejących się rodziców.

 Jak to wszystko pogodzić? Gdzie znaleźć sposób na pogodzenie tych funkcji jednocześnie?

Życie jest jak teatr.