środa, 30 kwietnia 2014

Niszczona od środka

Nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje. Na pewno nie jest to dobre. Wyniszczam sama siebie od środka. Jakbym sama sobie wbijała nóż w serce. To że jestem gruba wie każdy, tylko jakoś nikt nie potrafi przyznać mi racji. Codziennie jak spoglądam w lustro widzę obrzydliwie spasioną twarz, grube ramiona; tłusty, zwisający brzuch. Nie pomaga nic. Odchudzające herbatki, picie dużych ilości wody, ograniczenie Jedzenia do niezbędnego minimum.
Chyba po prostu taka się urodziłam, i taka pozostanę. Ale to niesamowicie boli. Czuję, ze idąc ulicą ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Śmieją się za plecami, bo jestem zbyt gruba. Oczywiście, nikt mnie mi tego nie powie prosto w oczy, ale ja to wiem. A dzisiaj wieczorem zjadłam jeszcze ciasto.. Jakby brakowało mi kilogramów to musiałam jeszcze wpakować w siebie to CIASTO! Jedzenie psuje mnie. Odbiera mi chęć do wszystkiego. Jest dosłownie wszędzie. Budzę się i myślę o śniadaniu (które i tak często omijam). Przychodzi pora obiadu. Potrafię opanować głód. Najgorsze są wieczory. Są katuszą. Najchętniej przespałabym cały wieczór, od 18:00 do rana. Boję się przechodzić obok lodówki wiedząc, że jest w niej coś kalorycznego, co mogłabym pochłonąć.
Boję się Jedzenia? To żałosne. Jak mam poradzić sobie w życiu, skoro Jedzenie nade mną panuje? Potrzebuję wsparcia, ale gdy ktoś wyciąga do mnie dłoń, to ja odsuwam swoją. Muszę sama wyjść z inicjatywą. Nie, nie do psychologa. Jestem zdrowa. Nie mam zaburzeń odżywiania. Chyba jeżeli chodzi o otyłość. Bo czuję się otyła. Bo jestem otyła.

Wielka, nieporęczna, olbrzymia, niezgrabna, obleśna, niczyja. Niczyja.

wtorek, 15 kwietnia 2014

ważne!

Motto na dziś: Im bardziej się starasz, tym większe g*wno wychodzi.

Morał z tego prosty i powszechnie znany: nie staraj się za bardzo, bo i tak zostaniesz wyciulany.
Czasem po prostu warto odpuścić, bo ktoś nie zasługuje, aby coś dla niego zrobić. 

Dobranoc!

niedziela, 13 kwietnia 2014

Nowa twarz?

Witajcie! Uświadomiłam sobie, że najprawdopodobniej od 1 października zaczynam nowy kierunek studiów, a co za tym idzie, poznam nowych ludzi. Nie chciałabym wtedy wyglądać tak jak teraz. Chciałabym być szczupła i odświeżona! Przecież pierwsze wrażenie jest tylko raz!

Muszę schudnąć - to na pewno. Dbam o siebie, regularnie ćwiczę Insanity i staram się biegać, ale popełniam też dużo żywieniowych grzeszków. Czasem podjadam chipsy (!!!)... Spotykam się z przyjaciółkami czy ze znajomymi i trudno jest mi sobie odmówić. A sami wiecie jak to nieziemsko wciąga! Jem również zbyt późno kolacje... Uwielbiam jeść wieczorem, przy kochanym serialu i pod kocykiem. Wtedy je się naprawdę cudownie. Dlaczego????

Nie wiem czy ustalanie kolejnych zasad ma jakikolwiek sens. Po prostu, chcę schudnąć. Przede wszystkim muszę zająć się brzuchem, bo to moja najbardziej problematyczna część ciała. Jeżeli chodzi o ćwiczenia to staram się naprawdę być systematyczna i sumienna, ale jedzenie mi to wszystko niszczy. To nie jest tak, że obżeram się niemiłosiernie każdego wieczora, ale mogłoby być tego zdecydowanie mniej. Wczoraj np. poszłam spać bez kolacji i budząc się rano miałam taki płaściutki brzuszek <3 Marzę, żeby mieć taki cały czas. A tu zbliżają się Święta Wielkanocne! Znów jakieś sałatki, ciasteczka, obiadki... Jak to wszystko przetrwać? Jak wytłumaczyć innym, że walczę o szczupłe ciało?

Przyjechałam do domu po dłuższej nieobecności i mama powiedziała, że strasznie schudłam po twarzy... Że jestem blada i taka "nieszczęśliwa". Jak mam być szczęśliwa kiedy czuję się źle w swoim ciele? Walczę o każdą kropelkę potu i nie widzę efektów. Odmawiam sobie naprawdę wiele przyjemności i co? NIC! Albo ja jestem ślepa, albo naprawdę coś ze mną jest nie tak. Nie wierzę mojej mamie, że schudłam. Gdyby tak było mój T. też by mi to powiedział, a jakoś milczy.
Boję się, że w końcu pojawi się jeden moment słabości i rzucę tym wszystkim. I ćwiczeniami, i dietą! A wtedy nie wiem, co będzie dalej....