wtorek, 7 czerwca 2011

"I że Cię nie opuszczę... czyli love story"



Przeczytałam drugą część mojej "Biblii" i niestety się zawiodłam... "I że Cię nie opuszczę...." niestety nie okazało się tak rewelacyjne jakbym się spodziewała.

W skali od 1 do 5, oceniam na 3. Stanowczo brakowało fabuły!!! Książka ta jest idealna dla kobiety, która zastanawia się nad wyjściem za mąż. To typowa Biblia Małżeństwa. Nie tego się spodziewałam...

Liz i Felipe dowiadują się, ze z przyczyn niezależnych (nie chcę zdradzać szczegółów, bo może któraś z Was zdecyduje się, żeby ta książkę przeczytać) muszą się pobrać. Chociaż wcześniej przysięgali sobie, że nigdy do tego nie dojdzie... I w sumie dalej nic się nie dzieje... jeżdżą po świecie i Liz dowiaduje się jak wygląda małżeństwo w różnych kulturach całego świata. Oczywiście, zakończenie przepełnione radością i szczęściem ogółu.

Nie, nie, nie... To nie to, co chciałam przeczytać jako kontynuację "Jedź, módl się, kochaj".

Brak komentarzy: