poniedziałek, 20 czerwca 2011

powrót do normy

Wreszcie odbiłam się od dna... Wczoraj wieczorem siedząc w swoim pokoju, usłyszałam dzwonek domofonu. Podnoszę słuchawkę i słyszę jego głos. Od razu ugięły mi się nogi w kolanach... Powiedział tylko "czekam". Bałam się wyjść do niego, bałam się że ta rozmowa może tragicznie się skończyć dla naszego związku.

Czekał na mnie w aucie. Bez słowa wsiadłam. Pojechaliśmy nad staw (nasze ukochane miejsce). To była krótka piłka:

- Wiesz, że zachowujemy się jak para nadętych gówniarzy? - powiedział.
W jego słowach słyszałam tyle złości, że aż przeszły mnie ciarki. Dowiedział, że o moich weekendowych "wojażach" po dyskotekach, o nadmiarze alkoholu, o rannym powrocie do domu. Widocznie, któryś z naszych "życzliwych kolegów" go poinformował. Nie tłumaczyłam się z tego, w sumie to nawet mi na to nie pozwolił.
- Nigdy więcej nie chodź na imprezy, nie informując mnie o tym wcześniej. Gdyby coś Ci się stało, nawet nie wiedziałbym gdzie Cię szukać. Zachowuj się odpowiedzialnie, bo wiem, że jesteś inna niż wszystkie dziewczyny w Twoim wieku. Upijając się nie stajesz się bardziej dorosła, a może to tylko źle się skończyć. (brr.... mówił jak mój tata).

Pokornie schyliłam głowę. Usłyszałam krótkie "przepraszam", on usłyszał to samo. Pogodziliśmy się. I ustaliliśmy nowe zasady np: musimy więcej rozmawiać o nas, a nie ukrywać uczuć w środku.

Po tej rozmowie nagle poczułam się znów jak 13latka rozmawiająca z mamą o tym, co to jest seks i alkohol... Wiem, że każde z jego słów powiedzianych w moim kierunku wypełnione było ogromną troską i obawą o moje zdrowie. Był taki kochany podczas tej rozmowy...
Potem mocno mnie przytulił, ucałował i wszystko się nam poukładało :)

Brak komentarzy: