piątek, 31 maja 2013

Fight!

Sesja nr IV przede mną. Tym razem to moja ostatnia szansa, żeby otrzymać stypendium. Muszę dać z siebie wszystko. Cały weekend spędzam na pisaniu pracy licencjackiej i nauce angielskiego na najbliższy egzamin. ;) Mam wielką nadzieję, że to zaowocuje w grudniu przypływem gotówki na moje konto.
Niektórzy pewnie pomyślą, że studiuję tylko dla pieniędzy, o nie! Po prostu jeszcze nigdy nie dostałam rekompensaty za moje ślęczenie nad książkami nawet w tak pogodny dzień jak dzisiaj.

Dieta działa. Waga spada. ;) Dzisiaj w ramach nagrody idę kupić sobie jakiś ciuszek do galerii. ;) Trzymacie się i miłego weekendu, Czytelnicy!

czwartek, 23 maja 2013

Dylematy młodości

Dobry wieczór. ;) Pierwszy raz od dawno piszę post tak późno. Ale mam wenę! 
Od jakiegoś czasu zainteresowałam się książkami odnośnie anoreksji, ponieważ jest to pewne nawiązanie do mojej pracy licencjackiej: "Funkcjonowanie w roli kobiety we współczesnym świecie a stres z tym związany". 
Co prawda, nie mogę zawrzeć w swojej pracy jednostki chorobowej, ponieważ nie mam odpowiedniej wiedzy wg mojej Promotor, ale postanowiłam w jednym z rozdziałów, nawiązać do tematyki odżywiania u kobiet i stresu, który zostaje nam niejednokrotnie narzucany ze strony mediów. "Kochanie, nie jedz tych cukierków, bo musisz dbać o linię!" - słowa matki do około jedenastoletniej córki w tramwaju, usłyszane dzisiaj przypadkowo... Czytając literaturę na temat anoreksji i bulimii zdałam sobie sprawę, że problem nie leży w niewłaściwym odżywianiu, lecz psychice! Istnieje wiele powodów, nie tylko popęd za trendami, które przyczyniają się do chorób związanych z jedzeniem u dziewcząt. Na przykład bardzo często podłożem tego typu schorzeń jest rozwód rodziców czy zmiana miejsca zamieszkania. Spotykamy się również z przesadną "troskliwością" matek, które oczekują od swoich córek idealnej sylwetki, nienagannego zachowania oraz najlepszych ocen w szkole, ponieważ same w dzieciństwie miały z tym problemy ;) Jednak, co najgorsze, zauważyłam, że społeczeństwo nadal traktuje anorektyczki jako osoby, które popełniają tzw. "długotrwałe samobójstwo", osoby, które na własną odpowiedzialność dążą do wagi 25 kg, aby przestać prawidłowo funkcjonować, aby niszczyć swoje zdrowie! To absurd w XXI wieku!
Sama od zawsze borykam się z nadprogramowymi kilogramami. Chciałabym być szczupła. Jednak jest to dla mnie niesamowity problem, ponieważ od dziecka mam problemy ze zdrowym jedzeniem. Oczywiście, jestem od dwóch lat wegetarianką, więc bardzo dużą uwagę zwracam na posiłki, ale nadużywając makaronu, ryżu (nawet brązowego) czy ziemniaków - mam problemy z wagą. Nie jestem osobą z nadwagą, do tego mogę się przyznać, ale do typu "anorektyczek" również nie należę. Nie wiem czy wiąże się to z moją słabą wolą względem jedzenia czy może typu mojej sylwetki. Jednak przynajmniej po części zdaję sobie sprawę, co czują te trzynastolatki, które marzą o byciu modelką, głodzą się, aby nimi zostać, a od tego bardzo niewiele brakuje, aby stać się osobom, dla której jedzenie będzie wielkim problemem. W dzisiejszym świecie wiele młodych kobiet chce dorównać wzorcom, które nas otaczają... Czy to dobrze? Źle?

http://www.eioba.pl/a/2q5j/czy-ruch-pro-ana-jest-sekta

piątek, 17 maja 2013

na "kocią łapę" ?

Witajcie. ;) Dzisiaj chciałabym poruszyć temat wspólnego mieszkania przed ślubem. W moich kręgach jest oto temat dość "na topie", ponieważ coraz więcej znajomych planuje w przyszłości lub już ten zamiar zrealizowało.
Ja swoje życie z facetem zamierzam rozpocząć z dniem 1 lipca 2013. Są to również moje urodziny, więc sprawię sobie taki mały urodzinowy prezent. Oczywiście, im bliżej tej daty tym więcej myśli pojawia się w mojej głowie na ten temat. Czy nasze wspólne mieszkanie to dobry pomysł? Czy jesteśmy na tyle dorośli? Czy będziemy w stanie się utrzymać? Ja będę nadal dostawać dofinansowanie, co miesiąc, od moich rodziców, jednak będę się również starać o stypendium naukowe, jak już to parę razy podkreśliłam.
Myślę, że kierując się starym polskim przysłowiem "Jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz" wejdę w to pomniejszone dorosłe życie. Dlaczego pomniejszone? Ponieważ będę mogła powiedzieć, że jestem osobą w pełni dorosłą, dopiero gdy odetnę się finansowo od moich rodzicieli.
Jak już wspomniałam, w naszym gronie, na potęgę ludzie zaczynają razem mieszkać. My taką decyzję podjęliśmy około listopada tamtego roku. Musieliśmy do niej dojrzeć i postanowić, że stawiamy wszystko na jedną szalę. Wiem, że takie myślenie jest niezgodne z naukami Kościoła, jednak jest to kolejna rzecz, w której z Kościołem nie mogę się zgodzić. Oczywiście kiedyś ludzie nie musieli się tak "próbować" przed ślubem, jednak widocznie teraz takowa potrzeba zaistniała w gronie polskich młodych par. Obawa przed błędem życiowym widocznie wzięła górę nad naukami kościelnymi.
To nie jest tak, że ja od razu spisuje nasz związek z D. na straty... o nie! Tylko uważam, że takie wspólne mieszkanie przed tym jak powiemy sobie sakramentalne "Tak" może nas wiele nauczyć. Chciałabym poznać od tej strony swojego przyszłego małżonka, ponieważ skoro mam z nim spędzić resztę życia, wolę wiedzieć w co "się pakuję" ;)

Co myślicie na ten temat? Popieracie moje myślenie czy może sądzicie coś zupełnie innego?
Pozdrawiam!

poniedziałek, 13 maja 2013

Praca a studia, studia a praca?

Witajcie ;) Ostatnio zainspirowała mnie moja znajoma swoim blogiem do poruszenia tego tematu. Ona uważa, że studenci zazwyczaj "ciągną" pieniądze od rodziców, nie wiedzą nic o prawdziwym życiu i w ogóle nie ma o czym z nimi rozmawiać, bo nie mają żadnego doświadczenia. Oczywiście, zapewne nie byłoby w takim stereotypowym myśleniu nic złego, gdyby owa koleżanka niedawno nie rzuciła studiów i wyjechała za granicę.
Nie sądziłam, że ludzie aż tak szybko potrafią się zmienić i "kasa" uderzyć do głowy. Wiem, że pieniądze są bardzo ważne, ale wydaję mi się, że czasem również ten dyplom ma duże znaczenie. Inaczej, po co byłoby tylu studentów? Myślę, że na wszystko w życiu przyjdzie czas. Po co na siłę skracać sobie młodość? Skoro rodzice mają wystarczające fundusze, dlaczego nie mają dać nam możliwości rozwoju? :) Gdyby taka sytuacja komuś bardzo przeszkadzała zawsze może sobie dorobić w weekendy lub postarać się o stypendium naukowe [ja wybrałam tą drugą opcję].
Temat studiów ogóle jest dość drażliwy w naszym społeczeństwie. Każdy jednak powinien uszanować wybór drugiego człowieka, a nie od razu wyzywać go w dość prymitywny sposób.

Pozdrawiam :*