czwartek, 8 maja 2014

Wyzwanie - 5 dzień

Twój największy strach podczas utraty wagi:

Podczas całego procesu odchudzania najbardziej boję się stawać na wadze. Boję się, że mimo moich olbrzymich starań, zobaczę że przytyłam. Często tak się zdarza, mimo restrykcyjnej diety. Dlaczego? Nie wiem. 
Obawiam się również, że nigdy nie uda mi się osiągnąć wymarzonego celu. Takiego, który sprawy, że będę z siebie dumna i zaprzestam odchudzania.

PS. Szukam pracy z racji tego, ze na uczelni bywam tylko dwa razy w tygodniu. Tragedia. Pracy w ogóle nie ma. W takiej małej miejscowości jak moja znalezienie czegoś graniczy z cudem. Natomiast, znalezienie czegoś w swoim konkretnym zawodzie jest iście niemożliwe. Nie wiem, co ze sobą zrobić w domu. Gotuję obiady, chodzę z psem, czytam, ale to wszystko zaczyna już być koszmarnie NUDNE. Chciałabym mieć jakieś oszczędności i usamodzielnić się wreszcie. Jeśli nie znajduję pracy, nie wiem, co zrobię. Chciałabym zamieszkać z moim T. jednak dopiero gdy znajduję coś konkretnego i w miarę stałego. Utrzymalibyśmy się z jego dochodów bez problemu, ale nie mam zamiaru być na jego utrzymaniu.

PS2. Jak na razie głodówka idzie dobrze. Napiszę wieczorem czy się udało. (godz. 13:17)
PS3. Zjadłam tylko trochę czerwonego winogrona, także wydaje mi się, że mogę głodówkę zaliczyć do udanej (22:34)  :)

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Podczas całego procesu odchudzania najbardziej boję się stawać na wadze. Boję się, że mimo moich olbrzymich starań, zobaczę że przytyłam. Często tak się zdarza, mimo restrykcyjnej diety. Dlaczego?"

Zapewne masz zaburzony metabolizm przez swoją restrykcyjną dietę. Nie myślałaś nigdy o tym, żeby dietę zamienić na zdrowe odżywianie i popracować nad akceptacją swojego wyglądu? Chyba nie masz zamiaru przez całe życie rozliczać się co do jednej kalorii, karać się za zjedzenie czegoś słodkiego i bać się wagi? Z pewnością jesteś fajną dziewczyną z ciekawą osobowością, a sprawiasz wrażenie jakby wygląd przysłaniał cały Twój świat. W jednym z postów piszesz, że nie zależy Ci na osiągnięciu konkretnej wagi, a na akceptacji, a tego w ogóle tutaj nie widać! Proszę Cię, nie bądź z tych, co są na diecie całe życie. Pokaż nam wszystkim, że ten blog to naprawdę krok w dorosłość i zmień swoje nastawienie. Przestań zaglądać na te wszystkie blogi, których autorki mają obsesje na punkcie odchudzania. Jesteś w BGS, więc rozwijaj się i inspiruj. Opis Twojej osoby brzmi tak zachęcająco, że aż chciałoby się Ciebie poznać, a tu ciągle dieta, kalorie, waga, perfekcja. Jeśli siebie nie zaakceptujesz w tym momencie, to pewnie nigdy tego nie zrobisz.

Anonimowy pisze...

I do tego jeszcze to niby wyzwanie, które nic pozytywnego nie wnosi do Twojego życia, bo znowu skupiasz się na diecie! Postaw przed sobą jakieś twórcze wyzwanie. Jak już musi to skupiać się na tej tematyce, to próbuj nowych smaków, owoce i warzywa, których nie jadłaś, przepisy na zdrowe przekąski, koktajle, ćwiczenia z różnymi trenerami. Cokolwiek, co przybliży Cię do tematyki zdrowego odżywiania. Nie czujesz, że myślenie o odchudzaniu Cię ogranicza? Twój blog, Twoje życie, zrobisz z moim słowami co zechcesz, ale chociaż się zastanów.

Anonimowy pisze...

Rzeczywiście dosyć puste miejsce, a szkoda. Ciagle to samo i niby "krok w dorosłość", a do tej dorosłości w przypadku Autorki brakuje chyba kilku tysięcy mil. I dodatkowo obrane to wszystko tytułem "Nie dziękuję, nie jestem głodna" jako motto? O co chodzi? :)
Kiedyś można było poczytać o jakiejś różnorodnej tematyce, a teraz tylko dieta, kcal, odchudzanie. Jeszcze gdyby to było robione z głową i miałoby jakąkolwiek wartość? ale niejedzenie normalnych posiłków i głodówki ... ? Coś tutaj nie gra. Brak elementarnej wiedzy, rozsądku, życiowej mądrości i jakiegoś kawałka inteligencji skoro dla kogoś wygląd jest wszystkim i od czego uzależnia swoje dalsze losy i bycie zadowolonym z życia. Brutalna prawda niestety. Ale wszystko przemija i potem zostaje to co ma się w głowie. Dziewczyno, szkoda czasu na takie głupotki, ale widocznie sama musisz się jeszcze o tym przekonać.

M. pisze...

Ledwie widze te małe literki :( Ale jakos odczytałam.
Ja tez balam sie stawac na wadze, a teraz panikuje jak tylko na niej nei stane ktoregos dnia... W sumei teraz to potarfie sie trzy razy dziennei wazyc.
Fajny ten cykl notek u Ciebie! :)

Amelia pisze...

Też czasami przeraża mnie stawanie na wadzę ale staram się to robić z dystansem - wiadomo, że czasami woda w organizmie albo "kupka" potrafią trochę zmienić wynik. Więc 0,5 kg w tą czy w tą nie robi aż takiej różnicy ( jeśli oczywiście zniknie następnego dnia ).

Mam nadzieje, że znajdziesz pracę :*
Trzymaj się :)

Anonimowy pisze...

Na początku to zatrzymanie wody w organiźmie, a jak nie to to nie wiem. Głodówka zaliczona. Życzę powodzenia oraz sukcesów na drodze po perfekcyjne ciało, marzenia ;**

Anonimowy pisze...

Zdarzało mi się bać stawać na wadze by uniknąć rozczarowania. Było to wtedy, gdy po kiepskim dniu, w którym przez długi czas nie miałam czasu zjeść nic porządnego, myślałam, że kilogramy polecą na łeb na szyję, a okazywało się, że nic z tego albo, że jest wręcz o 0,5-1 kg więcej, bo metabolizm mi zwolnił.

Teraz już się jednak nie boję. Wiem, że po dniu, w którym cieszę się jedzeniem i jem normalnie (bez objadania się, ale i bez głodówek) mogę śmiało wejść następnego dnia na wagę i zobaczę dobry wynik. Tak było np. dzisiaj (wyskoczyła najniższa z moich ostatnich wag) po tym jak wczoraj dobrze się bawiłam na babskim spotkaniu z pizza na obiad i deserem w postaci świeżych owoców z bitą śmietaną i sosem czekoladowym oraz sernikiem w godzinach wieczornych. Okazuje się, że tymi łakociami rozruszałam metabolizm. :)

Pozytywka