piątek, 16 maja 2014

Wyzwanie - 13 dzień

Czy odżywiasz się w zdrowy czy niezdrowy sposób?

 Trudno jest mi samej określić, czy jest to zdrowy czy niezdrowy sposób. Dla mnie jest jedyny. Mama mówi, że nie jem nic. Ja wiem, że jem. Tylko w ten sposób mogę osiągnąć zaplanowany cel w sierpniu. Nie wiem, czy się uda, bo chudnę zdecydowanie za wolno, ale nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Ćwiczę, mało jem, piję wodę, ruszam się. Nie mam innych sposobów na poprawę swojej sylwetki. Jedynie liposukcja, na którą mnie nie stać. I uważam, że operacja to trochę pójście na łatwiznę, w tej całej pogodni za byciem fit. Chociaż przyznam się, że parę razy miałam ochotę odłożyć przez rok kasę i zafundować sobie odsysanie. Tylko brzucha. Bo on jest najgorszy. Nie wiem, jakby było, gdybym się go raz na zawsze pozbyła. To takie piękne, że aż nierealne . . .



Dzisiejsza aktywność: Mel B brzuch, Mel B pośladki, Mel B ABS, 14 min ABS z Natalią Gacką, 8 minut ćwiczeń na wewnętrzną partię ud oraz rozciąganie z Mel.
Bilans: 2x wafel ryżowy (40 kalorii), 200 gram warzyw na patelnie bez tłuszczu (92 kalorie), .....

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie wiesz? To ja Ci powiem-> tego nawet odżywianiem nie można nazwać!. Głodzisz swój organizm, a ten odwdzięcza Ci się, gromadząc wszystko co zjesz w postaci TŁUSZCZU. A będzie jeszcze gorzej: poczucie chłodu, senność, depresja, wypadanie włosów, brzydka (szara, bez blasku) cera, cienie pod oczami, połamane paznokcie, a to tylko niektóre skutki głodzenia. Radzę Ci poczytać o ODŻYWIANIU, bo zwyczajnie robisz sobie krzywdę. Krzywdę sobie i swojej rodzinie, która się o Ciebie zapewne martwi.


Wiem, że zaraz będzie mnóstwo komentarzy typu: jesteś dzielna, trzymaj tak dalej, nie poddawaj się itp. dziewczyny, błagam Was-> ŻYJCIE, a nie egzystujcie;
BAWCIE SIĘ, a nie zamartwiajcie;


AKCEPTUJCIE I KOCHAJCIE SIEBIE!!!

Już nigdy nie będziecie tak młode i zapewne tak piękne jak właśnie w tej SEKUNDZIE.

Pozdrawiam Ciebie i wszystkie głodujące dziewczyny. Może czas na zmianę priorytetów?

Całuję! ;*

->heart full of wine

Anonimowy pisze...

Dokładnie.
Mam wrażenie, że wszystkie te dziewczyny piszące te komentarze "Trzymaj się dzielnie" itd. i autorka chyba siedziały na lekcjach biologii w ostatnich ławkach i nie były zainteresowane lekcjami. Albo po prostu nie widzą tutaj problemu, który od paru postów rzuca się w oczy.
Jestem za zdrowym trybem życia - nie jem słodyczy za dużo (bo mi nie służą), ruszam się, jem dużo warzyw i owoców. itd. No ale się nie głodzę. No bo jak to inaczej nazwać?
Organizm potrzebuje energii cały czas, nawet podczas snu. Trzeba jeść wbrew pozorom - mało albo często by ta machina jakoś funkcjonowała. Wiadomo, że organizm podczas tej głodówki, którą mu zapewnia Autorka, magazynuje tłuszcz, bo woli się przygotować na gorsze czasy. I nawet, Autorko, jeśli kilogramy znikną podczas tego żałosnego wyzwania, to będzie tutaj tylko spadek wody najprawdopodobniej. Już nie wspominając o stanie Twojego zdrowia skoro nie dostarczasz organizmowi witamin.

Po prostu nie mogę znieść tej totalnej bezmyślności i jeszcze chwalenie się o tym wszem i wobec. Apeluje o dokładniejsze zbadanie tematu. Bo wydaje mi się, że te posty są oparte o informacje i praktyki z jakiś stron anorektyczek.

Tutaj widzę prostą drogę do utraty zdrowia i wtedy to czy jesteś chuda czy nie, nie będzie mieć jakiegokolwiek znaczenia.

Keraunos pisze...

A nie prościej po prostu uprawiac jakiś sport dajacy duże spalanie kalorii, zamiast się głodzić. Na przykład rower - palis ię około500-600kal na godzinę jazdy a jak jest się wyćwiczonym to 4-5 godzinne jazdy nie są problemem.

Anonimowy pisze...

A wiesz, że można odchudzac się i nie być głodnym? poczytaj o indeksie glikemicznym.
Jeżeli nie chcesz sobie zrobić krzywdy a być szczupłą to proponuje odwiedzić specjalistę dietetyka. Ułoży Ci diete tak abyś była w stanie nie wyniszczać swojego organizmu i chudnąć bo przy takich metodach to już lepiej połknij tasiemca czy coś - na to samo wyjdzie.
Allicies

Anonimowy pisze...

Zasmucił mnie ten anonimowy komentarz. Takie postrzeganie rzeczywistości jak u tego Anonima to jedno wielkie niezrozumienie. Drogi Anonimie, ja pier*olę - to nie jest takie proste i nawet nie chce mi się rozwijać. Jestem osobą, która ma całkowitą świadomość, w co się pakuje i zawsze takie komentarze napawają mnie jakimś wstrętem. Moralizatorzy, zbawiciele - a nie potrafią spojrzeć na sprawę inaczej. Nie, nie będę się rozwijać. A kierując już swoje słowa do Ciebie - idzie Ci ładnie, bądź cierpliwa. Nie da się od razu zobaczyć takich efektów, o jakich się marzy. Musisz być silna. Ja w Ciebie wierzę <3

M. pisze...

Ja niestety muszę się zgodzić z dziewczynami... :( Nawet 200kcal przez cały dzien? Jak Ty funkcjonujesz? Jak masz siłe na ćwiczenia? Kochana, dbaj o siebie, co z tego, że schudniesz jak zaraz w szpitalu z wygłodzenia wylądujesz..

Anonimowy pisze...

Powiem coś z własnego doświadczenia. Przez 2-3 tygodnie dostarczałam swojemu organizmowi maksymalnie 500 kcal dziennie, nie robiłam tego z premedytacją, po prostu moja głowa była w innym miejscu niż lodówka. Osiągnęłam przy okazji "wymarzoną" wagę, ale na krótko. Skończyło się na tym, że po tygodniu normalnego odżywiania wróciłam do starej wagi, a po dwóch miesiącach starych nawyków żywieniowych osiągnęłam najwyższą wagę w mojej krótkiej historii życia. Do tej pory schudnięcie 2 kg, zajmowało mi maksymalnie 2 tygodnie i to nie były jakieś głodówki, a po prostu zmniejszenie ilości kcal poprzez sięganie po produkty nieprzetworzone. Teraz mój organizm się buntuje. Na samym początku próbowałam, tak jak wy, praktycznie nic nie jeść, żeby w miarę szybko wrócić do swojej wagi. I co? I nic. Byłam głodna i czasem nawet ważyłam więcej. Rozwaliłam sobie metabolizm i skutki tego odczuwam do teraz! Myślicie, że tak się poświęcacie, tak staracie, bo nic nie jecie i ćwiczycie. Wy jesteście zwyczajnie leniwie, tak jak i ja byłam, nie chce się Wam poczekać dłużej na efekty w zdrowy sposób, chcecie mieć wszystko na już. Wydaje się wam, że tyko wy macie problem z osiągnięciem idealnej sylwetki, wydaje się wam, że możecie być chore, samotne, biedne, głupie, ale ta chudość da wam na tyle szczęścia, że przyćmi to inne niepowodzenia. Wydaje się wam. Te wszystkie anonimy tak dobrze Ci radzą, droga autorko bloga, ale nie oszukujmy się, w następnym poście albo to przemilczysz, albo napiszesz, że nikt Cię nie rozumie, że te anonimy są takie okropne, a może i napiszesz, że te rady są dobre, ale nie dla Ciebie. Prawda jest taka, że teraz nie będą do Ciebie docierały żadne racjonalne argumenty, bo za bardzo zaślepia Cię Twój cel. Można mieć jedynie nadzieję, że te dobre rady zatrzymają się choć w maleńkim stopniu w Twoim umyśle i kiedyś zmądrzejesz. Oby nie było za późno. Zobacz sobie jakikolwiek film dokumentalny o osobach z zaburzaniem odżywiania. Zobacz jakie są chude, zobacz jakie są nieszczęśliwe.

em.

Amelia pisze...

I kolejna porcja Anonimów... Czy to się kiedyś skończy ?! Jeśli chcecie coś powiedzieć i nadawać na innych to miejcie choć tyle odwagi by się ujawnić ! To już się robi śmieszne, bo Wy ANONIMY jesteście najmądrzejsze i przeszłyście wszystko co tylko można w życiu przejść... masakra.

Anonimowy pisze...

Czuję, że znów muszę tu napisać. Nie atakujcie Autorki. Drogie Anonimy - my w większości mamy świadomość tego, co ze sobą robimy. Owszem, istnieją i w naszej społeczności głupie dziewczynki, które nie wiedzą w co się pakują (ale osoby tego typu zdarzają się na każdej płaszczyźnie życia), ale nie wiecie, jak między nami jest. My nikogo nie witamy z otwartymi ramionami i okrzykiem "tak, tak! zniszcz swoje zdrowie, dołącz do nas!" Nie. Nie przyszło Wam do głowy, że wybieramy taką, a nie inną ścieżkę ŚWIADOMIE? Albo przeciwnie, że jest to pewne zaburzenie - osobowości, duszy, umysłu, które wcale tak łatwe do przezwyciężenia nie jest? Nie wystarczy napisać, że "niszczysz sobie zdrowie, jedz więcej, co Ty robisz". To jest bardzo głupie podejście, które ujawnia u Was to, że umiecie czytać jedynie po powierzchni tekstu Autorki i blogów jej podobnych. Sprawa w większości przypadków jest bardzo złożona, nie jest to głupie odchudzanie przez "widzimisię". Takimi słowami możecie jedynie kogoś przybić - atakować kogoś, kto ma ze swoją psychiką spory problem - bardzo mądre. Owacje na stojąco! Jak któryś z anonimów tutaj napisał "apeluję" - parsknęłam sardonicznym śmiechem. Osobiście ostatnio mam okropny humor i gdyby ktoś mi powiedział tak w twarz, jak Wy piszecie - otrzymałby ode mnie soczysty policzek. Jestem oburzona.

Tobie zakochana dziękuję za wsparcie. Poradziłaś sobie dzisiaj ładnie i mam nadzieję, że dobrze zakończysz będzie aż do wieczora. A ja napisałam tu ponownie, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama. Nie przejmuj się tą falą niezrozumienia. Nic nie wiedzą - więc po co psuć sobie nimi głowę, co nie? Ściskam Cię mocno, mocno.

Anonimowy pisze...

Przy czym, jeśli czujesz się słabo, zjedz troszkę więcej, dobrze czasem wrzucić w siebie coś więcej, żeby trochę pobudzić metabolizm. Jak on zwolni, to nie będzie zbyt dobrze.

Anonimowy pisze...

Amelia, ale czy ktoś z tych anonimów życzy źle autorce? Czy Ty uważasz, że jedzenie ledwo ponad 100 kcal i ćwiczenia mają jakiś sens? A gdzie energia na życie? Organizm też potrzebuje paliwa. Przestańcie traktować jedzenie jako źródło waszego tłuszczu i myśleć, że organizm bierze energie na spalanie kalorii z wody i powietrza. To, że komentarz jest anonimowy, nie znaczy, że autorka nie może się z nimi skonfrontować.

em.

Anonimowy pisze...

Red Queen, jestem pewna, że wszyscy anonimowi wiedzą, że to jest zaburzenie i dlatego piszą. Nikt nie mówi, że jest łatwo. Życie nie jest łatwe, ale trzeba walczyć o to, żeby sobie samemu kłód pod nóg nie ciskać. Jeżeli widzicie problem, to bardzo dobrze, to już pierwszy krok. Jednak trzeba zrobić kolejny i podjąć jakieś działanie, a Wy dalej w tym trwacie. Ktoś już chyba kiedyś pisał: warto poszukać dobrego psychologa specjalizującego się w zaburzeniach odżywiania i rozsądnego dietetyka.

em.

Anonimowy pisze...

Dobrze em. - z ostatnimi Twoimi słowami trudno się nie zgodzić. Pozostaje jeszcze kwestia, czy konkretna dziewczyna chce coś z tym zrobić. No i cóż, nie będę się rozpisywać, ani na pewno zbyt wiele pisać o sobie na nie swoim blogu - ale jest tutaj wiele bulimiczek, wtedy problemem nie jest niejedzenie a jedzenie napadowe - i nie zawsze ono jest spowodowane głodzeniem się... A co do mnie, powiem tylko, że wcale nie chciałam, by było jak jest. Bardzo to jest nawet ciekawe, bo ja na początku chciałam być "fit". Teraz nie wiem czego chcę. Pozdrawiam Anonimów i nikomu nie będę mierzyć soczystych policzków, jednak zdania nie zmienię - większość Anonimów leci po powierzchni tekstu, nigdy głębiej.

Anonimowy pisze...

Raczej większość patrzy głębiej, bo każdy stara się dać coś wartościowego od siebie. To nie są jednozdaniowe obelgi. Dziewczyna nie chudnie, piszemy, że za mało je i to zatrzymuje jej metabolizm. To, że akurat tutaj jest tyle takich komentarzy wynika zapewne z tego, że znajduje się on w Blogowej Grupie Samorozwoju i pewnie wielu (w tym ja )przegląda najnowsze posty. My jesteśmy głosem z zewnątrz, może na innych blogach wygląda to inaczej, bo autorzy od początku otaczają się osobami, które mają te same poglądy na odchudzanie. Autorka powinna liczyć się z różnymi komentarzami i dopóki trzymają one poziom, to powinna traktować je na równi, a nie traktować każdy głos zaniepokojenia jako atak. Człowiek niestety jest tak skonstruowany, że chce więcej i więcej. Wydaje się nam, że jeśli osiągniemy coś, to w końcu będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy wartościowi. Prawda jest taka, że jeśli nie zaakceptujemy siebie na starcie i nie zaczniemy traktować siebie jako przyjaciół, to meta będzie naszym kolejnym startem, by znowu sobie coś udowodnić. Wiem, że myślicie, że NIKT Was nie rozumie, ale tak nie jest. Nikt nie spodziewa się, że po naszych komentarzach nagle wszyscy rzucą dietę 200 kcal (czy choćby nawet 1000, która swoją drogą też jest zła), ale nie dziwcie się, że ludzie nie przechodzą obojętnie. Nikt Was przecież nie zmusi do zmiany, ale na kulturalną dyskusję zawsze powinno znaleźć się miejsce.
Dziewczyny jesteście wartościowe bez względu na to ile ważycie, ile macie wzrostu, gdzie się urodziłyście, jaką szkołę skończyłyście i ile macie pieniędzy. Człowiek to coś więcej. Jeżeli widzicie, że Wasze odchudzanie nie daje Wam szczęścia, to spróbujcie coś zmienić. Życzę Wam jak najlepiej, żebyście były szczęśliwe dzisiaj, bo niestety nigdy nie macie pewności czy jutro też będzie Wasze.

em.

Pozytywka pisze...

Red Queen piszesz, że macie świadomość co ze sobą robicie, piszesz "my", a ja pytam: my czyli kto? Czy jesteś pewna, że tak jest? Wybacz, ale jeżeli ktoś podaje wymiary i wagę, które klasyfikują go jako osobę w normie biorąc pod uwagę BMI a dalej pisze, że ma nadwagę czy jest otyły, to ja bardzo wątpię w jego ocenę sytuacji i odnoszę wrażenie, że w ogóle nie wie w co się pakuje albo już się wpakował.

Poza tym nie dziw się komentarzom anonimów - jak mamy czytać to spokojnie skoro nie dość, że autorka pokazuje swój niezdrowy sposób odżywiania, to jeszcze ma wsparcie i poparcie w komentarzach? Nie umiem milczeć jak widzę, że ktoś pisze "dobrze sobie radzisz", "możesz troszkę więcej zjeść" do osoby, która się głodzi. Jak tak w ogóle można? W którym miejscu ona dobrze sobie radzi, powiedz proszę, bo ja tego po prostu nie widzę. Podaj jakiś konkret.

Czy Wy dziewczyny w ogóle zastanawiacie się jak wygląda wnętrze Waszego organizmu? Pomyślcie trochę o Waszej wątrobie czy o układzie trawiennym. Najpierw wypadałoby zadbać o podstawy odchudzania, a jak widać nic o nich nie wiecie skoro skupiacie się tylko na wyglądzie zewnętrznym.