piątek, 20 kwietnia 2012

Tragedia na zakończenie 5ego dnia praktyk!

Może mój tytuł jest trochę przesadny, ale dla mnie osobiście to jest wielka tragedia.
Dzisiaj cały dzień zajmowałam się chorą P. (4 lata). Miała dzisiaj wraz z rodzeństwem iść na weekend do domu. Dowiedziałam się, że dzieci często wysyłane są do domów, jeżeli tylko obydwie strony tego chcą i rodzice zachowują się w odpowiedni sposób (nie zażywają narkotyków, nie biją dzieci, nie nadużywają alkoholu, a dzieci mają godne warunki pobytowe.)

Mała P. cały dzień szalała z radości, że zobaczy dzisiaj swoich rodziców! A że jest chora, więc nie poszła do przedszkola.. Nudziła się, chodziła z okna do okna, nie mogła usiedzieć na miejscu. Ja cieszyłam się razem z nią, ponieważ to duża radość widzieć uśmiech na twarzy dziecka - dziecka, które przeżyło, w swoim krótkim życiu, naprawdę wiele.

Niestety... rodzice upili się i nie mogli przyjąć rodzeństwa na weekend. Powiadomiła o tym fakcie Dom Dziecka ich babcia. Nikt nie wiedział jak to powiedzieć małej P. która siedziała już ubrana w swoim pokoju w kurtkę i buciki. Straszny widok... Straszne życie....

Brak słów, co do bezmyślności dorosłych! Jak można!? Czy nie mogli dać sobie spokój chociaż na dwa dni?! Nie wiem jak wychowawcy jej to przekazali, bo nie chciałam przy tym być. Wzięłam kurtkę i poszłam.... zapalić. ;/ Mówiłam sobie, że rzucam palenie, ale mam zawsze przy sobie awaryjną paczkę - przydała się.

Brak komentarzy: