wtorek, 5 marca 2013

Początki, początki.

Zaczyna się. Od dwóch tygodni mam przyjemność uczęszczać na seminarium ;) Wybrałam sobie Panią Prof. która z zawodu jest psychologiem klinicznym. Nie wiem, czy ten wybór był odpowiedni. Na pierwszym roku miałam przedmiot o ładnie brzmiącej nazwie "wprowadzenie nie psychologii". Niestety, to tylko nazwa. Zajęcia były prowadzone w najmniej odpowiadającej mi formie, czyli byliśmy zmuszeni do robienia prezentacji na wybrane tematy. Taki przekaz wiedzy mi zupełnie nie odpowiada z prostego względu - nigdy nie wiem, czy zawarte w niej informacje są rzetelne i wystarczająco wyczerpujące. Oczywiście, mogłabym usiąść w domu przed olbrzymimi tomami "Psychologii" Strelau, jednak nie posiadałam wówczas tyle wolnego czasu, aby w pełni oddać się jednemu przedmiotowi.

Wracając do sprawy, teraz te braki wychodzą, bo de facto jak mam uczyć się psychologii zdrowia [bo akurat teraz referujemy wiadomości z tego zakresu], nie posiadając wiedzy z psychologii ogólnej? Jestem w kropce. Jak zawsze zgłosiłam się do wymagającego promotora i na każde zajęcia musimy przygotowywać się z wyprzedzeniem, aby prowadzić z Panią Prof. rozmowę-dyskusję. Wczoraj spędziłam około 3 godzin nad wałkowaniem tekstu na temat "stres a zdrowie". Nie chodzi o poziom trudności tego fragmentu, ale o wyraźne LUKI w mojej wiedzy!

Chciałam pisać pracę licencjacką: "Stres związany z kanonem piękna istniejącym w dzisiejszym świecie". Badania planuję przeprowadzić w gimnazjum i liceum [porównać te dwa środowiska]. W tej pracy mam zamiar nawiązać do problemów żywieniowych związanych z przysłowiowymi wymiarami 90-60-90. Niestety, pani promotor bardzo mnie ogranicza pod tym względem. Kazała nam wybrać zakres z psychologii zdrowia, więc niestety mój temat, trochę wykracza poza ramy. Jednak nie odrzuciła go zupełnie, tylko stwierdziła, że jeszcze nad nim popracujemy. ;) Mam nadzieję, że mnie odpowiednio nakieruje, a nie całkowicie zmieni moją koncepcje.

Ulżyło mi, gdy o tym wszystkim napisałam, bo naprawdę czuję wewnętrzną frustracje tym wszystkim dookoła. Większość z moich kolegów z roku wybrała sobie innych promotorów [powiedzmy łagodnie - mniej wymagających]. Ja jak zwykle, sama, podwyższyłam sobie poprzeczkę. Ale praca popłaca, co nie?

5 komentarzy:

Wiola pisze...

Bardzo ciekawy temat! Powodzenia z promotorką, moim zdaniem wymagający promotor to skarb. Mojej pani profesor nikt nie lubił i nikt nie chciał iść do niej na seminarium. Co prawda sama dostałam się do niej przypadkiem, ale zaowocowało to publikacją z mojej pracy licencjackiej i systematycznym bezstresowym pisaniem kolejnych rozdziałów.

Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

Faktycznie super temat wybrałaś. Promotorka powinna Cię nakierować odpowiednio. Ja w ten weekend mam pierwsze seminarium a jeszcze nawet nie wiem na jaki temat bym chciała pisać. To dopiero problem :)

Fentropia pisze...

Temat faktycznie ciekawy, sama chętnie przeczytałabym pracę na taki :) Życzę powodzenia :)

zakochana :* pisze...

Obiecuję, że gdy uda mi się wywalczyć ten temat u mojej promotorki, będę z Wami dzielić się postępami mojej pracy ;)

młody pedagog pisze...

Ciekawy temat pracy. I podziwiam zaangażowanie w przygotowanie się do zajęć. :)