czwartek, 25 lipca 2013

Nobody is perfect

Mój humor i nastrój zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz jestem szczęśliwa i pozytywnie patrzę w przyszłość, a raz mam wszystkiego dość. Dzisiejszy dzień był bardzo dziwny. Pierwszy raz od bardzo długiego okresu czasu spojrzałam w lustro. Nie chodzi o twarz tylko o całą siebie, w samej bieliźnie. Bardzo dużo zrozumiałam. Nie akceptuję siebie już od wielu lat. Od czubka głowy aż po same stopy. Nie lubię swojego ciała. Nie podobają mi się moje włosy, bo są za krótkie. Nie podoba się moja twarz, bo jest okrągła i "pucata". Nie podobają się moje ramiona, bo są grube. Nienawidzę swojego brzucha. Mojego nogi wyglądają jak dwa pasztety. Jedyne, co się we mnie podoba to nadgarstki i oczy. Dlaczego nadgarstki? Bo są chude. Dlaczego oczy? Bo takie same ma moja mama. I dziadek.
Przez brak akceptacji samej siebie rodzą się kompleksy, które bardzo utrudniają mi życie. Na pozór jestem przebojową, silną dziewczyną, która wie czego chce i potrafi to osiągnąć. Ale gdy zostaję sama w pokoju, nie ma obok mnie ludzi, zdaję sobie sprawę jako bardzo jestem zakompleksioną osobą. Nie wiem skąd to się wzięło. Od zawsze miałam problemy z wagą, ale od jakiś trzech lat nieustannie myślę, czy przykładowo jedząc zapiekankę "pójdzie mi ona" w boczki czy w nogi. Pojawia się w mojej głowie pytanie: "Może ja po prostu urodziłam się osobą z nadwagą i taki los jest mi pisany?" Nigdy nie będę mieć wystającego obojczyka, rozmiaru 34 i delikatnej budowy. Zawsze mój brzuch będzie obleśny... A z drugiej strony pojawia się odpowiedź: "Nie. Jeśli człowiek bardzo się stara, zawsze może osiągnąć określony cel. Nic nas w życiu nie ogranicza. Tylko postaraj się BARDZIEJ!". Bardziej, bardziej....
Kłócę się z moim narzeczonym. Nie wiem dlaczego. Nie dogadujemy się ostatnio. Wyżywam się na nim. Wiem o tym. Ale on jest zawsze przy mnie mimo tego, że jestem dla niego czasem wstrętna. Czasem nawet bardziej niż wstrętna.
Dziękuję w tej chwili Bogu, że mam ten blog i o wszystkim mogę tutaj napisać. Nikt mnie nie zna (oprócz jednej osoby, która pewnie przerazi się moim pesymistycznym postem. A. :* ), nikt mnie nie ocenia i nikt nie zacznie mówić mi, że wcale nie jestem gruba, że wcale nie jestem brzydka, że jestem bardzo mądrą i piękną osobą. Nie potrzebuję tego. Takie słowa ani mnie nie podnoszą na duchu, ani w nie jakoś specjalnie nie wierzę. Osoby, które czytają moje wypowiedzi same są prawie całkowicie anonimowe, dlatego może łatwiej jest mi z nimi rozmawiać. Czasem łatwiej niż z bliskimi. Bo bliskie mi osoby zaczynają się o mnie martwić, a mi pojawiają się w głowie kolejne, do kolekcji, wyrzuty sumienia, że przeze mnie inni mają zły humor i jakieś obawy. Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które zaglądają na tego bloga. Dziękuję również moim realnym bliskim. Mimo tego, że czasem przesadzacie, bez Was życie nie byłoby takie kolorowe. (Tak, bez Ciebie A. również :* ). Czasem człowiek po prostu nie potrafi docenić tego, co ma. Nobody is perfect.

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Oj kochana założę się, że ja mam o wiele więcej kompleksów niż ty ;)
A co do wagi, to przecież masz bloga, nasze wsparcie i silną wolę, więc na pewno będzie dobrze kochana <33

KrólewnaŚnieżka pisze...

Ja też nie lubię gdy ktoś mi mówi, że nie jest wcale tak zle jak ja to widze. Zawsze mysle wtedy, ze ludzie tak mowia zebym sie wiecej nie odchudzala, bo to oni chca byc ode mnie szczuplejsi. Ja natomiast mam zostac tym grubym kozlem ofiarnym jakim bylam dotychczas. O! Nic z tego!
Pozdrawiam

M. pisze...

Eh... dobrze wiem co czujesz... ja np w bieliźnie praktycznie nigdy nie patrzę na swoje odbicie.. Co z tego, że np. mam łydki chud, skoro uda mam tak szerokie, że wyglądam jak beczka? Najgorsze jest to ,ze tyle się staram a i tak wyglądam jak pasztet. xD
Dobrze, że masz przy sobie kogoś bliskiego, kogoś kto jest przy Tobie... To już narzeczony? Zazdroszcze strasznie :* Ja jestem sama, może na własne życzenie? Nei wiem, może powinnam dać szanse? Tylko chyba nie potrafię...
Powiedz Kochana, jak tam w pracy? Siedzisz dalej na telefonie, czy zrezygnowałaś już? Ludzie wkurzają, czy jakoś tam dajesz rade? :)
Ściskam mcno i... UŚMEICHNIJ SIĘ! :)

Kasja pisze...

Aga jeszcze ja Cię znam. Od patrzenia w lustro i dobijania siebie i D. nie zaczniesz się akceptować, ja schudłam już 10 kg sama wiesz i nadal jest mi mało! a coraz ciężej zgubić kolejne kg ;/ i też jak patrzę na siebie w dół to mam nerwy ;( ale nie mam na szczęście (lub nie) lustra w mieszkaniu, w którym mogłabym się zobaczyć cała :P

Głowa do góry laseczko. Nie odkładaj decyzji na jutro, nie zaczynaj od jutra tylko zacznij JUŻ !!

Yuu Mio pisze...

Oj to takie nie wiem prawdziwe?
chodzi mi o to ze cos mi to przypominało... zastanawiałam się skąd ja to znam, a to poprostu autopsja.
Trzymaj się , będę czytać regularnie :)