sobota, 13 lipca 2013

"Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą"

W tytule zacytowałam nazwę blogu mojej "blogowej przyjaciółki", która jest dla mnie inspiracją. Dlaczego właśnie taki tytuł mojego posta? Ponieważ po wielu dniach smutku, znów wyszło słoneczko. ;) Postanowiłam nie poddawać się, a moją ostatnią porażkę potraktować jako życiowe doświadczenie - kolejne do kolekcji.
Zapisałam się na siłownię, znalazłam pracę "na słuchawce" i walczę o swoje marzenia. Moim najbliższym celem jest wypracowanie w sobie nawyku chodzenia na siłownie. Dlaczego?
Dzisiaj, budząc się o 8 rano (w sobotę!) byłam o krok od słów: "Nie... Odpuszczam. Odwiedzę siłownię w poniedziałek. Przecież dzisiaj sobota, mogę sobie dać wolne." Gdy tylko te słowa ujrzałam w swojej głowie, szybko  wstałam z łóżka, umyłam się i pobiegłam ćwiczyć. :) To dla mnie wielki sukces. Chodzę na siłownie sama, nikt nie musi mnie motywować, walczę sama ze swoimi słabościami i pokonuje kolejne bariery.
Teraz, dzisiaj, wierzę, że w końcu osiągnę swoje 50 kg (włączając moje wahania kilogramowe). Bo tylko ciężka praca daje efekty. Nic w życiu nie dostaniemy za darmo, chyba że wygramy w Totka. ;)
Od pewnego czasu śledzę wiele blogów o tematyce odżywiania. Właśnie jednym z nich jest blog "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą". Zaglądam tam regularnie, ponieważ mogę się zmotywować do ciągłej walki z kilogramami i żywieniowymi pokusami.
Dzisiaj idę z narzeczonym na urodziny mojej koleżanki. Specjalnie dla niej upiekłam muffinki i o dziwo nie skosztowałam ani jednego!
Pozdrawiam Czytelników i dziękuję za miłe komentarze :*



PS. 14.07 2013 - Byłam na urodzinach. Pod względem jedzeniowym zawaliłam totalnie. Jadłam wszystko, co popadnie. Jedzenie  było przepyszne dlatego tak trudno było mi się powstrzymać. Boję się, że takie zapomnienie może mieć negatywny wpływ na moją wagę. Ale postanowiłam od poniedziałku znów chwycić "obżarstwo" w ryzy i walczyć, walczyć, walczyć. :) Będę chodzić do pracy, więc ograniczę pokusy żywieniowe. Po pracy od razu na siłownię. Później spotkam się na pewno z moim D. więc również nie będę się obżerać przy nim. ;) Zważę się dopiero w piątek. Zobaczymy jaki będzie efekt. Zastanawiam się nad dietą SGD. Bardzo męcząca, ale ponoć efekty są zniewalające.

5 komentarzy:

M. pisze...

Zawstydziłam się....
Bardzo mi miło, że tak piszesz... :) Cieszę się, że Cię inspiruję i mam nadzieję, że nie przestanę po tym jak przeczytasz mój dzisiejszy post, bo zbyt elegancko to nie było.. Ale się staram, tak samo jak Ty i razem damy radę! :) Bo... walczymy :)!

Cieszę się, że znalazłaś już pracę. Nie wkurzają Cię ludzie, którzy dzwonią z pretensjami, czy raczej jeszcze takich nie miałaś? :)

Ściskam Cię mocno!!! :*

zakochana :* pisze...

Zaczynam pracę dopiero w poniedziałek, więc po pierwszym tygodniu zrobię relację z pracy "na słuchawce". ;)

Unknown pisze...

Ale jesteś wytrwała kochana oj oj zazdroszczę *.*
Poszłabym bardzo chętnie z tobą na siłownię, ale niestety brak kasy wszystko uniemożliwia.
Cieszę się, że u ciebie tak pozytywnie, aż miło przeczytać ;)
Dziękuję ci za miłe słowa pod ostatnimi moimi notkami, jesteś jedną z moich największych motywacji do działania.
Ciumek :***

Paweł Zieliński pisze...

Trafiony tytuł :) Dopóki walczymy jesteśmy zwycięzcami, bo mieliśmy odwagę wstać i zacząć działać.
Pozdrawiam Paweł
http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

M. pisze...

Hej. :) Ja już jestem od pół roku w bazie dawców szpiku. :) Teraz czekam na telefon by uratować komuś życie. Fajnie ,że i Ty się zdecydowałaś. :) Brawo za odwagę. :)

Trzymam kciuki za pierwszy dzień w pracy- bedzie dobrze! :)