poniedziałek, 11 marca 2013

Brakuje mi Boga?

Witajcie. ;) Od wczoraj nie może mi wyjść z głowy jedna myśl: Dlaczego odsunęłam się od Kościoła, Boga, kościelnego niedzielnego poranka? Myślę, że to jest dobry moment, aby poruszyć ten temat na moim blogu.
Zrobię to w postaci punktów.


  • Pierwszy i niepodważalny fakt: Nigdy nie mogłam nazwać siebie ateistką. Mocno wierzę, że Niebo i Bóg istnieją. "Wierzę, czy boję się nie wierzyć?" - to pytanie szybko nasuwa mi się do głowy. Zostałam wychowana przez rodziców i dziadków jako osoba, dla której niedzielna Msza Święta była niesamowicie ważna. Dlaczego? Bo tak wszyscy mówili. Zmieniło się to, gdy poszłam do Bierzmowania... 
  • ... Miał wówczas zstąpić na mnie Duch Święty i uczynić mnie dorosłą Chrześcijanką. Nie stało się tak.  Przestałam chodzić do Kościoła. Nagle. Książeczka "Bierzmowania", w której skrzętnie musiałam zbierać podpisy za każdą Mszę [ różaniec, Gorzkie Żale etc.]  przeważyła szalę. Zrozumiałam, że nawet ksiądz, który przygotowywał mnie do przyjęcia tego sakramentu nie rozumiał, co w tym jest naprawdę ważne... 
  • ... Zwątpiłam. Nie w Boga. W Kościół. Moja mama powtarza mi, że źle robię, że powinnam chodzić spotkać się z Bogiem, nie z księżmi. Odpowiadam: "Przecież Bóg jest wszędzie. Nie potrzebuję słuchać kazań o polityce, antykoncepcji i potępianiu homoseksualistów."
  • Drugi fakt: W Kościele źle się dzieje. Każdy człowiek, który chodź trochę interesuje się sprawami bieżącymi, wie że coś się popsuło.
  • Chcę dać Kościołowi kolejną szanse. Chcę znów zacząć chodzić w niedzielę na spotkania z Bogiem. Bo mi go niesamowicie brakuje. 
Oto takie moje krótkie podsumowanie uczuć wewnętrznych. Zacznę od niedzieli. Zobaczymy czy Kościół zmienił się od mojej poprzedniej wizyty. Pozdrawiam Czytelników ;)

6 komentarzy:

MissBlue pisze...

Cóż, trudno się nie zgodzić z tym, że w Kościele źle się dzieje. Rozmawialiśmy na roku o tym nawet z pewną doktor - powiedziała, że gdyby nie to, że ma rodzinę - męża, dzieci, to zmieniłaby swoje wyznanie. Tylko tak teraz myślę - co by to dało? Czy winnych wyznaniach chrześcijańskich nie dzieje się podobnie? Ah, to temat na sporą dyskusję i większą refleksję. Czytając Twój wpis, sama doszłam do wniosku, że powinnam zastanowić się nad swoim stusunkiem do Najwyższego.
A tak pół żartem, pół serio - to zgodnie z zakładem Pascala - Bardziej opłaca się wierzyć niż nie wierzyć w Boga. Jeśli on istnieje, wierząc zyskujesz zbawienie, jeśli nie istnieje wierząc tak naprawdę nic nie tracisz ;)
Pozdrawiam serdecznie!

Paweł Zieliński pisze...

Sprawa wiary to temat rzeka.
Moim zdaniem wszystko zależy od indywidualnych cech człowieka, oraz potrzeb jakie ma odnośnie religii i tematów z nią powiązanych :-)
Pozdrawiam Paweł

Czytelnik pisze...

"Chcę dać Kościołowi kolejną szanse."

To nie Ty dajesz Kościołowi kolejną szansę, ale Bóg daje ją Tobie.

Oczywiście w Kościele zdarzają się skandale. Ale czy nie masz wrażenia, że są rozdmuchiwane przez media? Jeden zły ksiądz przypada na 1000 porządnych i sprawiedliwych. Po zachowaniu tego jednego księdza można oceniać cały Kościół? Wszędzie, gdzie są ludzie tam są błędy. Nie ma środowisk idealnych. Wszędzie znajdą się jakieś czarne owce. Tak samo w Kościele. Co nie powinno przeszkadzać w wierze. Wierzy się w Boga, w Ducha Świętego, w Święty Kościół Powszechny itd., ale nigdzie nie jest napisane "wierzę w księdza proboszcza" ;) Ludzie bywają ułomni, co nie znaczy, że cały Kościół jest zły. Kościół jest dobry ze swej natury.

Mam nadzieję, że Twoje poszukiwania zakończą się powrotem na łono Kościoła :) Obiecuję, że dołączę Twoją intencję do wieczornej modlitwy :)

Pozdrawiam :))
Bartek (czytelnik)

PS. Jeśli chciałabyś sięgnąć po jakieś książki religijne to polecam "Atak Złego". Recenzję znajdziesz na moim blogu (czytelnik-ksiazki.blogspot.com)

młody pedagog pisze...

Jeśli można w powiedzieć, że w Kościele źle się dzieje, to po prostu oznacza, że z nami źle się dzieje. Kościół to ja. Kościół to Ty. :) I masę innych wierzących.

Anonimowy pisze...

Księża są różni niemożna wrzucać ich do jednego worka.To tak jak z lekarzem jeden jest z powołania drugi z powodu kasy. Wiarę umacniamy sami. Nie trzeba chodzić do kościoła by się codziennie modlić i czytać pismo święte. Kościół tworzą ludzie jeżeli wątpisz w kościół wątpisz w swoją wiarę. Ile jest rozwodów a przecież ludzie wierzący przysięgają największą z przysięg w świętej świątyni i później rozwód nie jest z winy księdza tylko z winy ludzi którzy pochopnie rozumieją wiarę albo się do niej przyznają.

Anonimowy pisze...

Wiem co czujesz, bo także czuję to COŚ do Kościoła. To nie jest złość, nienawiść czy gniew. Może rozczarowanie, niepokój...

Chciałabym, aby Kościół się zmienił jako instytucja. Nie mówię o aferach, które tak "cudownie" przedstawiane są w mediach, ale właśnie o tym, czego się nie mówi. Chce, aby Kościół był otwarty na zmiany, aby zaczął bić się w piersi, bo wiele może zaoferować wiernym.

Wierzę w Boga i bardzo mi smutno, że muszę oddzielić Go od Kościoła.

Pozdrawiam,
A